czwartek, 25 grudnia 2014

Świąteczne historie - esej na święta.


,,Pokłon pasterzy'' Geritt van Horthosrt, 1621



Ostatni raz mojego drogiego bloga odwiedziłem dość dawno temu, bo we wrześniu. Za absencję przepraszam, a dzisiejszym esejem spróbuję się zrekompensować. Proszę nie spodziewać się  artykuły o danym wydarzeniu, będzie to jak kto woli, antologia tematów (książki, wydarzenia, kontrowersje).



















Zacznijmy od dóbr materialnych, jakimi niewątpliwie są książki tj. prezenty świąteczne. Poruszam ten temat, gdyż wszystkie trzy pozycje, które otrzymałem są broszurami historycznymi naprawdę godnymi polecenia. Są to: ,,Hitler - reportaż biograficzny'' Johna Tolanda (1100 str.!), ,,Rzym. Od Romulusa do Justyniana'' Thomasa R. Martina oraz ,,Historia Napoleona'' Emila Marco de Saint Hilaire'a. Muszę przyznać, że od samego początku moim faworytem była biografa ,,Herr Adolfa''. Oczywiście nie pożałowałem wyboru - świetna narracja, znakomite cytaty, wybitna erudycja autora i świetnie nakreślona sylwetka Führera sprawiły, iż długo nie mogłem się od niej oderwać. I to nie dlatego, że uwielbiam II wojnę światową czy jestem skrytym neonazistą (jak niektórzy mogliby wywnioskować z mojego artykułu o Piłsudskim i pochwale w nim Dmowskiego), ale właśnie dzięki niebywałemu talentowi historycznemu, jakim wykazał się Toland (mógłbym zaryzykować porównanie nawet do Barbary Tuchman - skądinąd urodzili się w tym samym roku, czyli 1912). Druga otrzymana przeze mnie książka ,,Rzym. Od Romulusa do Justyniana'' to jak wynika z tytułu trzystu-stronicowa opowieść o początkach, rozkwicie i upadku Imperium Rzymskiego. Ciekawa i wciągająca, napisana lekkim i profesjonalnym piórem znakomitego znawcy antyku Martina może zainteresować znawców tematu, ale i  ,,zwykłych śmiertelników''. W moim mniemaniu najlepszą częścią książki (bo i może tylko tą część przeczytałem) jest rozdział o republice. Wadami książki są: miękka okładka, która (przynajmniej mi) zupełnie nie pasuje do publikacji o dziejach starożytnego Rzymu oraz zbycie, kilkoma stronami, tematu królestwa. Nie zmienia to jednak faktu, iż ta książka również jest godna polecenia. Ostatnia pozycja, która w ten piękny wigilijny czas, wpadła w moje ręce to powieść XIX - wiecznego autora (pazia na dworze Napoleona), czyli ,,Historia Napoleona'', ponoć ulubiona powiastka młodości Marszałka (o ironio! Coś nas łączy z Marszałkiem). Dla mnie to podwójna radość nie dość, że dzieło opowiada dzieje kampanii jednej z moich bardziej ukochanych postaci to jest to już mój drugi tekst źródłowy (pierwszy to ,,Pamiętniki wojskowe 1812 - 1814'' Józefa Grabowskiego) dotyczący Napoleona, co każdemu historykowi dodaje powagi. Na razie powstrzymam się od oceny, gdyż jeszcze tej powiastki nie zacząłem, ale jestem niemal pewny jej świetności. Tak to wywiązałem się z obowiązku (czy też postanowienia) podzielenia się z Państwem moimi wrażeniami z książek i mam skrytą nadzieję, że niektórzy z Was niesieni impulsem mojego entuzjazmu pójdą za jakiś czas i zakupią sobie niektóre z tych pozycji!

Teraz chciałbym znacznie cofnąć się w czasie...Ale tu następuje pewien problem - do którego roku? Zamierzałem napisać, że do 1 r. n.e, ale jak już powszechnie wiadomo nie jest to rok narodzin Chrystusa. Czyli co, możemy ustalić, iż napiszę tak - cofnijmy się do roku 8 p.n.e/ 4 p.n.e/1n.e/4.n.e/6n.e/8n.e. Wygląda to co najmniej komicznie, a jednak inaczej się nie da. Gdyż w Biblii (w którą na marginesie rzecz jasna wierzę, żeby nie było) mowa o spisie ludności za cezara Augusta, ,,gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz'' (Ewangelia wg.św. Łukasz 2,1), a królem (a raczej klientem Rzymu) tamtych ziem był ,,okrutny'' Herod Wielki. I tu zaczynają się historyczne szaleństwa. Gdyż Nic nie wiadomo o spisie ludności w 1 r., za to wiadomo że taki spis odbył się na przełomie 6/7 r.pn.e, ale wtedy wielkorządcą Syrii nie był Kwiryniusz (6/7 n.e). Z kolei za datą narodzin Chrystusa 6/7 r.pn.e przemawia fakt, że wtedy żył Herod Wielki i rządził August (którego panowanie obejmuje wszystkie daty urodzenia Jezusa). Jeżeli już mowa o pamiętnej ,,rzezi niewiniątek'' to Chrystus musiał narodzić się przed 4 r.p.n.e, czyli przed datą śmierci Heroda, ale wtedy z kolei nie było spisu ani Kwiryniusza!!! To historyczne szaleństwo zawdzięczamy św. Łukaszowi, który nie wykazał się zgodną z swoim zawodem precyzją i dokładnością myląc najprawdopodobniej i Herodów (było i  sześciu w rodzinie, a każdy z nich panował, częścią ojcowskiego państwa) i namiestników.




Herod Wielki - okrutnik, znakomity organizator
król żydowski (w rzeczywistości klient Rzymu)







Wszystko zawdzięczamy, niejakiej wstydliwości katolickich biblistów, i mnichowi Dionizemu, który pomylił się w trudnych obliczeniach matematycznych obliczając, że Jezus narodził się 284 lata przed początkiem panowania Dioklecjana (wtedy właśnie od dzisiejszej daty 284 liczono) i 754 lata po założeniu Rzymu.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o ,,rzezi niewiniątek''. Powszechnie sądzi się, ze była o na przeprowadzona na wielką skalę. Jednak fakt, że wspomina o niej tylko jeden ewangelista, a nie zwrócił na nią uwagi nawet krytykowany w swej dokładności Józef Flawiusz w  ,,Historii żydowskiej'', świadczy o tym, że był to mord dokonany ,,tylko'' na dzieciach w Betlejem, czyli ok. dwudziestu (co przedstawia się strasznie, ale nie aż tak jak powszechnie się sądzi).

  Przeniesiemy się dalej, czyli równo 800 lat po narodzinach Chrystusa (mowa tu o domniemanej dacie narodzin). Do Katedry Laterańskiej wchodzi zadowolony król frankijski Karol zw. Wielkim i po chwili uroczystości podchodzi do niego ,,najczęściej zrzucany z ołtarza papież'', czyli Leon III i po chwili konsternacji zakłada mu na głowę koronę cesarską. Taki niecodzienny prezent bożonarodzeniowy. Kto reflektuje?

Równo sto lat temu doszło do niesamowicie dziwnego, acz spopularyzowanego przez media, wydarzenia, czyli rozejmu bożonarodzeniowego. Siedzący w okopach żołnierze brytyjscy oraz niemieccy wyszli naprzeciw siebie, ale nie po to by walczyć, ale żeby wymienić się nowościami, papierosami, zdjęciami pięknych aktorek czy razem spożyć placek wigilijny (od którego wszystko się zaczęło, kiedy zamiast granatu do okopu brytyjskiego został on wrzucony z dołączoną karteczką ,,Wesołych Świąt, kamraci! Rozejmu!''). Zresztą takie rozejmy były ostro karane przez oficerów i generałów np. Winstona Churchilla czy Loyda Georga. Znana jest sytuacja, w której rozejm został na chwilę przerwany z powodu rewizji po stronie niemieckiej, na marginesie żołnierze obiecali sobie strzelać ponad głowami...




Artykuł w popularnej angielskiej gazecie ,,The Daily Mirror''
na temat zadziwiającego rozejmu bożonarodzeniowego






Rycina z ,,The Illustrated London's News'' przedstawiająca
Prusaków fraternizujących się z Brytyjczykami




Gdy mowa o fraternizacji wojsk należy wspomnieć o biednym księciu Wellington na swoim koniu*, który rozpędzał swoich żołnierzy wymieniających się fajkami i innymi dobrami materialnymi w kampanii pirenejskiej...

Esej ma się ku końcowi i nic nie da się na to poradzić... Możemy tylko życzyć wszystkim wesołych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku (mam nadzieję, że z Archiwum Historii w wolnych chwilach). I nieważne czy miną one Wam na liczeniu, kiedy naprawdę urodził się Chrystus, marzeniu o prezencie na miarę korony czy fraternizacji z swoimi wrogami...


* Nie dalej, jak kilka tygodni temu, w ,,Wiadomościach'' można było zobaczyć co Polacy najczęściej wpisują w Google. I oto na trzecim miejscu znajdowało się pytanie - ,,Gdzie leży Kopenhaga?''. Otóż zgodnie z historią odpowiadam: przy Stratfield Saye w Anglii.













niedziela, 28 września 2014

,,(Nie)Święty Marszałek'', czyli o tym czy Piłsudski był bohatrem ?

Snob, oportunista, oszust, propagandzista,
czyli Józef Piłsudski




     Cóż, przyznać szczerzę muszę, że nie darzę zbytnią sympatią marszałka Józefa. Zawsze uznawałem go za snoba, oportunistę, bezczelnego indywidualistę itd. Jednak nigdy nie zdarzyło mi się wyrazić zdania o Komendancie szerszej publice, gdyż wady Piłsudskiego są tematem tabu wśród polskich historyków. Wszyscy uznali jednomyślnie go za wyzwoliciela i autora II Rzeczpospolitej, co jest równoznaczne z miejscem w panteonie lachowskich bohaterów. Dzisiaj chciałbym rzucić cień na nieskalaną sylwetkę Marszałka.
     Zacznijmy od PPS-u. Piłsudski był tak tam nielubiany, że na kongresie w 1905 roku podczas jego przemowy wśród socjalistów chodziła kartka z napisem ,,Temu panu nie klaskać''. Dokładnie tu widać fakt, iż nawet członkowie partii uznawali go za bezczelnego snoba. Na dodatek w 1906 roku dokonał zdradzieckiego rozłamu w partii, tworząc tym samym PPS - Fakcję Rewolucyjną. Następnym etapem jego biografii była udana akcja pod Bezdanami, znana również jako ,,zamach czterech premierów'', tutaj raczej nie ma się do czego przyczepić.
     Piłsudski był charyzmatykiem najgroźniejszym. Egoistycznym, wzbudzającym szacunek, inteligentnym, ostrym, nieznoszącym sprzeciwu. Można by rzecz parafrazując Rzymian (zmiana na realia polskie): ,,Bardziej szczęsny niż Bolesław Chrobry, lepszy od Kazimierza Wielkiego''. Jedyny z późniejszych europejskich przywódców, który w czasie I Wojny Światowej nikomu nie podlegał (Hitler, Stalin, De Gaulle, Churchill). I w tym momencie plus minus 28 lipca 1914 roku zaczyna się szkicować portret marszałka jako wojskowego. Wybitnego wojskowego. I to jest szkic, który dla mnie powinien zostać rozmyty. La Boga! Piłsudski nie był wodzem!
    Tak, wodzem nie był. Tak jak Romuald Traugutt, Jarosław Dąbrowski, Edward Dembowski czy Jan Tyssowski. Ci wybitni organizatorzy powstań byli politykami, działaczami społecznymi czy publicystami. Dowódcami był kto inni - Walery Wróblewski, Józef Bem, Wojciech Chrzanowski, Ludwik Mierosławski czy Henryk Dembiński.
     Piłsudski był po prostu znakomitym organizatorem - POW, I Brygada, Legiony Polskie. To wszystko jego dzieci. Tyle, że święty ojciec wynajął sobie świetne nianie - Dowbora - Muśnickiego, Rydza - Śmigłego, Świtalskiego, Sosnkowski itp.  A poza tym nikt mi nie powie, ze to on wygrał słynną bitwę kostiuchnówską, bo tam wykrwawił się jego legiony, a on dopuścił, aby straciły ok.45 % liczebności, co powinno być niedopuszczalne w wygranej (strategicznie) bitwie. Ale i tu wykazał się kunsztem politycznym, robiąc z bitwy legendę, tak że nikt nawet nie śmiał spytać się o stratę 45 % żołnierzy. Nadszedł Akt 5 listopada, czyli szał niepodległościowy, potem kryzys przysięgowy i aresztowanie Piłsudskiego i Sosnkowskiego. Legenda Szczypiorna i przetrzymywanych tam żołnierzy Marszałka. I tak wojna trwała jeszcze dwa lata. Heller walczył, Dowbor walczył, Śmigły walczył, a Piłsudski nie robił nic. Tak to on nam wygrał wojnę! 
     W końcu wyszedł z więzienia i jakby nigdy nic wrócił w chwalę do Warszawy (11 listopada), przy okazji obrażając Daszyńskiego, Witosa, Śmigłego itd. To oni byli bohaterami, a nie oportunista, który wrócił, jakoby to on zwyciężył. Ten motyw będzie jeszcze szczególnie widoczny w jego dalszym życiu politycznym.
     Następnie Komendant czekał na utworzenie odpowiedniej konstytucji, dzięki której prezydent (na którego aspirował) otrzyma bezwzględne prawa autorytarne. Jednak piastując przez 4 lata (1918 - 1922) nie doczekał się takich uprawnień - otrzymał w prezencie nowoczesną, liberalną i inteligentną konstytucję marcową. Zaskoczony niemiłym prezentem zrzekł się naczelnikostwa, na rzecz Gabriela Narutowicza, wybitnego naukowca.
    Aha, byłbym zapomniał kształt państwa oczywiście w czasie kongresu wersalskiego nie został stworzony przez Marszałka tylko dwóch świetnych dyplomatów - Jana Ignacego Paderewskiego oraz  Romana Dmowskiego. Notabene pierwszemu zawdzięcza też odzyskanie Wielkopolski (1918), a drugiemu utrzymania równowagi, bo gdyby nie jego Narodowa Demokracja nie byłoby żadnej radykalnej przeciwagi dla snobistycznego egoisty, lekceważącego wszelkie prawa. Dodam, ze obu zasłużonych panów sprytnie zmarginalizował i ich sukces przypisał sobie.
      A wojna polsko - bolszewicka - bitwy pod Warszawą, Komarowem oraz nad Niemnem to już w ogóle nie były wygrane przez Komendanta tylko przez jego doświadczonych współpracowników, którzy wiedzieli jak odpowiednio ustawić wojska, a potem powiedzieć opinii publicznej, iż to Józef był zwycięzcą.
    Potem III powstania śląskie i bohaterska w nich rola Wojciecha Korfantego, którego jako premiera również zdyskredytował. Można się przyczepić też o plebiscyty na Warmii oraz na Śląsku, ale ja uważam, że to akurat wina gapiostwa miejscowych działaczy.
     W Polsce szalała inflacja, bieda, chaos polityczny i społeczny, który w pewien sposób został zatrzymany przez finansistę Władysława Grabskiego, w czasie kiedy Piłsudski tylko bezwiednie rozkładał ręce lub podlewał przerażony kwiatki w Sulejówku.
     Kiedy mu się coś nie podobało rozpoczynał przewrót za pomocą zindoktrynowanego wojska (oczywiście mówię o przewrocie majowym), wprowadzał poprawkę do konstytucji (tu mowa o noweli sierpniowej) i zmieniał prezydenta (Wojciechowski na Mościckiego).
      Kiedy był już Głównym Inspektorem Sił Zbrojnych i posiadał marionetkowego prezydenta w państwie semiprezydentalnym, mógł spokojnie odcinać kupony od swojej legendy. Politykę za niego robili sanacyjni - Kwiatkowski (COP), Sławek (BBWR), Świtalski (,,rządy pułkowników''), Rydz - Śmigły (armia), Mościcki (wszystko co oficjalne) itd.
     No i przez całe rządy gryzł paznokcie, aby tylko kolejne wybory zostały wygrane przez BBWR - no ale często zdarzały się ,,cudy nad urną'', gdzie Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem w pierwszej turze otrzymywał 56 % poparcia (1929) i tworzył konstytucję, która powieliłaby postanowienia noweli sierpniowej o nieograniczonej władzy prezydenta. Oficjalnie planował podbić całą Europę Środkową, reformował armię, lecz faktem jest to, że wojsko polskie po czterech latach sromotnie przegrało w ciągu miesiąca z Niemcami, mimo że propaganda (ważny punkt rządów piłsudczyków) rozpowiadała jak to w dwa dni polska armia rozgromi III Rzeszę...
    Reasumując, Piłsudski nie był bohaterem - był bezwzględnym politykiem umiejącym wykorzystać każdą sytuację na swoją korzyść. Marginalizował wrogów, kłamał o potędze polskiej armii, mitologizował swoje sukcesy. Jego rządy okazały się dla Polski klęską i aż strach pomyśleć jak by ona wyglądała, gdyby Józef nie miał sprawnych, mądrych i uzdolnionych popleczników, który niwelowali jego wady. Dziwimy się cały czas, dlaczego to w Rosji stoją pomniki Lenina czy Stalina, a kompletnie nie zauważamy że my mamy nawet Święto Narodowe na cześć tyrana (internowania swoich wrogów politycznych), oportunisty, gwałciciela prawa polskiego, propagandzisty, snoba. Może niektórzy uznają, że zbyt ostro oceniam poczynania Marszałka, ale ktoś musi zacząć. A początek musi być radykalny, o czym dokładnie wie przecież bohater mojego artykułu. Kończąc włożę w usta Komendanta słowa (nieco zmienione) odważnego Bema, który wykrzyknął, gdy umierał: ,,Polsko! Ja cię nie zbawiłem, ja cię pogrążyłem!''. I to jest świetne podsumowanie dla Piłsudskiego, który jednak na taką szczerość zdobyć się nie mógł...

środa, 13 sierpnia 2014

Maksym Historia.



Filip II Habsburg marzył o interkontynentalnym
imperium, ale zabrakło mu pieniędzy.





,,Jedno imperium, jeden monarcha, jeden miecz''

    Dawno już ostatni raz czytali Państwo ,,Maksym Historię'', a to wszystko przez książki historyczne i 70 - rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, które zajęły całą moją atencję w poprzednim tygodniu... wszystkich Czytelników z całego serca przepraszam. I ostatnia sprawa organizacyjna - ,,Maksym Historia'' nie będzie już wychodził co niedzielę i co tydzień, tylko będzie ,,felietonem - wolnym strzelcem''.
   Do zastanowienia się na tą maksymą (nie ma ona autora) jakby zmusiła mnie lektura wspaniałego dzieła Normana Daviesa pt. ,,Europa''. Tam to sformułowanie wystąpiło w kontekście króla Hiszpanii i syna Karola V - Filipa II Habsburga. Dla mnie nie było ono: ani dobrze rozwinięte (ba, nie było rozwinięte w ogóle), ani dostatecznie wytłumaczone. Przecież to bardzo ważna maksyma, nad którą warto jest się chwilę pochylić ! Mówi ona (maksyma) przecież o: chorych, odrealnionych lub słusznych ambicjach władców i możnych, a dla współczesnych może być odbierana jako kolejne wcielenie globalizmu czy imperializmu.
    Czas przedstawić ją jako część polityki (lub ambicji) władców. Od samego początku istnienia ludzkości znajdowały się jednostki, które miały aspiracje opanować cały świat (w ich pojmowaniu, co zaiste. Np. dla Egipcjan całym światem była północna część Afryki, Grecja, część Azji wschodniej i dalekie krainy takie jak Chiny, lecz tylko z opowiadań). Lecz prawdziwie to sformułowanie zaczęło nabierać składnego sensu ok. IV w.p.n.e, kiedy to swoje imperium tworzyć zaczął Aleksander Macedoński. To on podbił dużą część znanego ówcześnie świata, czym utworzył imperium - spójne i posłuszne władcy. On to również był władcą jedynym, raczej nie despotycznym, lecz zdecydowanym, którego sądy i prawa nie były podważane. I oto on władca macedoński miał pod wodzą armię wszystkich podbitych przez siebie krain - jeden miecz. Chyba był jedynym władcą, któremu udało osiągną się ten stan - ,,Jedno imperium (niewątpliwie jego państwo, przynajmniej za życia Aleksandra, tworzyło zgodny i niezniszczalny organizm państwowy), jeden monarcha (Aleksander ze względu na: mądrość, którą posiadał, błyskotliwość umysłu, talent administracyjny i wojskowy cieszył się ogromnym szacunkiem wśród diadochów i ludu, a żaden dostojnik nie miał odwagi sprzeciwić się mu), jeden miecz (fakt, że w jego armii walczyli: Macedończycy, Trakowie, Tebańczycy, Ateńczycy, Syryjczycy, Egipcjanie, Fenicjanie, Chetowie, Persowie, inni Grecy, różnorodni Arabowie itd. sam mówi za siebie - cały naród tworzył ,,jeden miecz'').
    Trochę rozpisałem się o Aleksandrze Wielkim, ale taką władza, jaką on osiągnął i takie pełne spełnienie tej maksymy są tak utopijne dla władców późniejszych, że grzechem byłoby nie dać Aleksandra jako przykład. Wróćmy do kolejnych władców... Coś podobnego udało osiągnąć się jeszcze imperium rzymskiemu. Utworzyli oni świetną armię obywatelską, zdolną podbić każde organizm państwowy, system, który opierał się na rządach jednego władcy (od 27 r. p.n.e do IV w. n.e) i dość zgodne i stabilne imperium.
   Wraz z końcem starożytności (476 r.) co raz bardziej stan rzeczy przedstawiony w tej maksymie stawał się utopijną mrzonką.Nie udało się Cesarstwu Bizantyjskiemu (marzenia o restauracji Cesarstwa Rzymskiego), solidnie udało się do cesarzowi Franków - Karolowi Wielkiemu, który stworzył stabilne: władzę, wojsko, kulturę i administrację na terenie dzisiejszej Francji. Gdy nadeszło nowe tysiąclecie stało się to jeszcze trudniejsze... Przypatrzmy się temu ,,wspaniałemu'' tworowi jakim było Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego (962 - 1806) przykład kompletnej decentralizacji władzy. W jednym organizmie państwowym setki mniejszych organizmów (np. ks. Brunszwiku - kto z państwa wie gdzie jest Brunszwik !?). Twór, który miał scalić Europę pod berłem szacunku dla papieża, władzy, Boga i cesarza, scalił Europę pod berłem anarchii. O, ironio ! Gdy odkryto Amerykę (1492) i rozpoczęto kolonializm ta maksyma wróciła z zdwojoną siłą - rywalizacja o wielkość i potęgę swoich imperiów rozpoczęły: Wielka Brytania (osiągnęła ogromny sukces scalając najpierw całe Wyspy Brytyjskie, a potem Australię, Nową Zelandię, część Indii oraz różne kondominia afrykańskie i morskie), Francja (niejako mniejszy sukces niż WB, ale i tak posiadali rozległe kolonie w Afryce i Azji), Zjednoczone Prowincje Niderlandów (potęga morska), Hiszpania (aspiracje Filipa II i Karola V mówią same za siebie) i Portugalia. Kolonializm dał początek imperializmowi. Który miał swoje meritum w XIX w. oraz XX w.. W tym okresie przedstawicielami tej maksymy była Wielka Brytania z swoimi koloniami oraz Niemcy - prekursorzy I i II Wojny Światowej. W ostatnim czasie świetnym przykładem jest ZSRR manipulująca całym Wschodem Europy (w tym Polską).
    Ostatnim aspektem tego, przydługiego, felieton jest Polska... Niestety nigdy nie mieliśmy okazji zaznać smaku jedności państwa. Gdy jakiś władca polski miał za ,,wysokie'' aspiracje do rządzenia, natychmiast szlachta wyciągała ciężkie armaty: rokosze, konfederacje, liberum veto, zdradliwe pakty z ościennymi mocarstwami... Jakiż to władca Rzeczpospolitej Obojga Narodów (zajmijmy się nią) nie miał myśli o ,,Jednym imperium, jednym monarsze, jednym mieczu'' ?! Ba nawet Sasowie (ten drugi) chcieli wprowadzić lecznicze (z szerszego punktu widzenia) reformy dla Lechistanu. W Polsce ta maksyma była po prostu niemożliwa do wprowadzenia w życie w kraju, który ,,nie rządem stoi, a nierządem''...
    Reasumując - ideę tą udało się wprowadzić w starożytności, w której były tylko dwa mocarstwa, w okresie wdrażania, zaiste (I etap - Grecja i Persja, II etap - Rzym i Persja, opcjonalnie barbarzyńcy) i zdecydowanie łatwiej było rozwijać się imperiom i cywilizacjom - żadnych ościennych podżegaczy do buntu, żadnych wielkich kampanii (pomijając Aleksandra) itp. W dalszym okresie: Imperium Karola Wielkiego - Karol działał na terenach już podbitych przez poprzedników, tylko albo aż udało mu się scentralizować władzę i to wszystko o czym wcześniej pisałem... Cesarstwo Bizantyjskie - szybko stracili posiadłości w Afryce, Sycylii, a nawet Włoszech... Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego - brak mi słów... Wielka Brytania - jej udało się to na dużą skalę, ale porównując zdobycie Persji przez Aleksandra z zdobyciem bezbronnego Senegalu przez Brytyjczyków...Karol V i Filip II - katolicyzm, strach przed nowym, nieznanym i porachunki z Turcją pierwszemu przeszkodziły w wypełnieniu maksymy, drugiemu zaś, pusty skarb jak to bywa... Niemcy, gdy już się do tej maksymy złapali spowodowali śmierć grubo ponad 30 milionów ludzi... ZSRR do końca nie wiadomo, niby upadł, kolonialny zapał razem z nim, ale chętka pozostała (mówię o Ukrainie)... No i nieszczęsna Polska - Veto! Dzisiaj z tego prawa skorzystam... Nie będę mówił, kto mnie wynajął śladem polskich posłów XVII - wiecznych...








                                                                           
Hitler marzył o  nazistowskim, totalitarnym
imperium, przegrał jednak największą wojnę
wszech czasów, w której  miliony ludzi
przelało krew za jego chore ambicje.

                                                                      









                                                                                 
Stanisław August Poniatowski - próbował on
odrestaurować stary system polskiej polityki,
ale nie pozwoliła szlachta i Rosja... 

czwartek, 31 lipca 2014

Powstanie warszawskie - ,,złe powstanie, dobrzy powstańcy'' ?

 



Powstaniec w ruinach Kościoła św. Trójcy, zdj. Eugeniusz Haneman 



   





                                                                 
Tadeusz Komorowski ps.Bór, wódz naczelny AK i
przywódca powstania warszawskiego






     70 rocznica wybuchu powstania warszawskiego (1 sierpień 1944 rok) jakoby zmusza do refleksji nad jego sensem, a wszyscy historycy (czasami z przedrostkiem pseudo-) chcą wyrazić swoje krytyczne (zazwyczaj) zdanie na temat dowódców powstania, często samych powstańców. Dla mnie to obelga skierowana do całego narodu. Boli mnie, kiedy wygwizdywany jest Władysław Bartoszewski, kiedy publicznie obrażani są (nieżywi już) Tadeusz Komorowski ps. Bór i Antoni Chruściel ps. Monter itp.
   Dlatego na moim blogu chciałbym wyrazić i moje zdanie o kontrowersyjnym powstaniu. W dzisiejszych czasach mitologizuje się Powstanie (dużą literą) - tworzy się o nim piosenki, buduje muzea, a nawet organizuje bale (!) i pochody tematyczne. Czy jest to dobre ? Śmiem wątpić (przypomnę Powstanie było przegrane - dla bezpieczeństwa). Mała opowieść - dzisiaj wracając z dość daleka (nie mogłem kupować tam polskiej prasy)...kupiłem nareszcie polskie gazety - jedną historyczną, drugą ogólnokrajową. W historycznej znalazłem kilka ciekawych wywiadów (które tu jeszcze przytoczę), a w ogólnokrajowej artykuł, który bardzo mnie wzburzył. Otóż, w tym artykule, wypowiadał się dramatopisarz, który krytykował komercje dzisiejszej pamięci o Powstaniu, wulgaryzacje przekazu o nim oraz ogólnie wszystkie instytucje zajmujące się popularyzowaniem wiedzy o trzymiesięcznej bitwie w Warszawie. Nie wiem czy moi czytelnicy wiedzą, ale oto ten dramatopisarz wystawił bulwersującą (dla mnie) sztukę o powstaniu warszawskim ,,Kamienne niebo zamiast gwiazd'' - w której anioł (w atmosferze Powstania) rapował z taką ilością przekleństw, że żaden brooklyński, czarnoskóry raper by się nie powstydził... Tak postanie sierpniowe pamięta polskie społeczeństwo...
   Przejdźmy do powstania - na początek statystyki:
- ok.180 tys. zabitych polskich cywili
- ok. 10 tys. zabitych polskich powstańców
- duża część miasta w całkowitych zgliszczach
- ... makabryczna ciekawostka - 12 ton ważyły popioły ciał spalonych i zabitych w czasie rzezi Woli
  Można by kontynuować jeszcze dużo, dużo dłużej, a wszystkie statystyki byłyby dla Polski makabryczne, a dowódców powstania czyniłyby zbrodniarzami wojennymi na miarę von Keitela (no może trochę przesada). Jakie zarzuty można im wystawić ? Oto one:
- ślepa wiara w pomoc aliantów
- zła ocena sił niemieckich
- nieudolne dowodzenie
- kłopot z centralizacją realnego dowództwa (Bór vs. Monter)
- zły wybór daty i godziny wybuchu
Mimo to ich pośpiech niejako rozumiem - Rosjanie stali już nad Wisłą, jeszcze 29 lipca Niemcy były w fatalnym położeniu (operacja ,,Bagration'' mimo wielkich strat ze strony Armii Czerwonej przynosiła ogromne sukcesy Stalinowi), a plan ,,Burza'' Janusza Bokszczanina trzeba było wdrożyć i w Warszawie. Na dodatek pułkownik AK i szef jego wywiadu Kazimierz Iranek - Osmecki donosił jak najbardziej pomyślne wieści... Do momentu ofensywy Walthera Modla (feldmarszałka Wermachtu), która na krótko, lecz skutecznie powstrzymała zajmowanie terenów Warszawy przez Sowietów. Wszystkim krytykom wodzów proszę sobie wyobrazić taką sytuację - w 1943 roku aresztowany zostaje uwielbiany dowódca AK Stefan Rowecki ps. Grot, władze obejmuje kawalerzysta, piłsudczyk - Tadeusz Komorowski ps. Bór. Bynajmniej nie jest on przygotowany na wybuch postania miejskiego, a tym bardziej na dowodzenie nim. Poza tym rząd w Londynie nalega aby zacząć wyzwalanie ojczyzny, delegat na RP Jan Jankowski ps. Soból jest pewien, że to dobry moment, a mieszkańcy są gotowi... A Hitler od lat czekał na okazję zburzenia miasta intelektualizmu polskiego. Historyczka Alexandra Richie mówi: ,,Hitler już wcześniej mówił o totalnym zniszczeniu Moskwy, Leningradu czy Mińska, lecz chory pomysł zrealizował dopiero w Warszawie. Uznał, że zmiażdżenie 700 - letniego miasta sprawi mu przyjemność, i konsekwentnie nadzorował ten plan. (...) Zniszczenie Warszawy z militarnego punktu widzenia nie miało sensu, ale miało znaczenie symboliczne. Było kontynuacją prowadzonej przez SS wojny rasowej.'' . A trzeba pamiętać, iż Hitler pod koniec wojny wariował, i nie odróżniał już co tak naprawdę jest istotne militarnie, a co ma znaczenie czysto ideologiczne. Kiedy Niemcy pacyfikowali powstanie warszawskie, cała Rzesza żyła ofensywą Rosjan, z drugiej strony aliantów i (chyba przede wszystkim) zamachem na Führer w Wilczym szańcu. To oddziały szarej eminencji Hitlera - Himmlera, czyli SS pacyfikowały powstanie. To ich powstańcy nie cierpieli... Właśnie wybuchło powstanie, Bór wydał rozkaz, ale nie on przecież czynnie walczył....
    Wśród powstańców walczyło wielu znanych i cenionych dzisiaj fotografików, pisarzy, rysowników, historyków, dziennikarzy... Oto przykłady:
- Jerzy Chmielowski ,,Papcio Chmiel'' ps. Jupiter (rysownik, autor słynnej serii ,,Tytus, Romek i A'Tomek)
- Władysław Bartoszewski ps.Teofil (historyk, minister, pisarz, polityk)
- Jerzy Sienkiewicz ps. Rudy
- Stanisław Likiernik (politolog, pisarz)
- Eugeniusz Haneman (fotograf, operator, wykładowca, mistrz m.in Kazimierza Kutza)
I wielu, wielu innych, którzy jak opisywał Miron Białoszewski krzyknęli:
,,- Hurraaa...
- Powstanie - od razu powiedzieliśmy sobie, tak jak i wszyscy w Warszawie.''
A było to o piątej o godz. W. na to ,,Hurraaa'' cała Warszawa ruszyła w bój, zdobyła budynki strategiczne w Śródmieściu, Starym Mieście, Żoliborzu czy Mokotowie. Nie wiemy czy było aż tak entuzjastycznie i książkowo jak opisał to Miron Białoszewski, ale znając późniejszy styl, który jak wszyscy oceniają odznacza się wyjątkowym (dla uczestników powstania) brakiem kultu powstańców i pustką w szafce zwanej ,,Heroizmem''. Jednym słowem pod broń zaciągnęło się ok. 50 tys. mieszkańców i żołnierzy. Brakowało im broni, profesjonalizmu i doświadczenia, ale nie można zaprzeczać iż nie mieli chęci i zacięcia do walki. Powstańcy walczyli zaciekle, lecz lepiej przygotowani i uzbrojeni Niemcy przejmowali inicjatywę praktycznie wszędzie. Najmocniej trzymało się Śródmieście, najlepiej szły akcje Kedywu, ponieważ w małych grupkach łatwiej było powstańcom - amatorom walczyć. Broń - pistolet Vis (najpowszechniej), karabin maszynowy Sten (rzadziej) i często stare granaty, które sprawiały tyle samo kłopotu powstańcom jaki i Niemcom (np.wybuchały od razu, w chwili wyjęcia zawleczki) czy też przestarzałe dubeltówki przywożone z dworków. Za to armia niemiecka miała do dyspozycji taką samą broń jak na froncie mieli regularni żołnierze Wermachtu (SS była raczej policją rasową). Jak tu ci biedni warszawiacy mieli to powstanie wygrać ?! No i kanały... Długie, ciemne, mokre - świetnie oddawały charakter konspiracyjno - tragiczny oddziałów polskich. Jak to często powstańcy (np. Stanisław Likiernik) wspomina o tym, iż podczas bombardowań zapad się kanał, który jego oddział (,,Radosław'') akurat szedł. I wtedy taka grupa musiała błądzić w ciemnościach, aby nie trafić pod ostrzał niemiecki albo na słynną kratę pod Wisłą. Żołnierze bronili się dość długo, bo aż trzy miesiące... I nie które oddziały wcale jeszcze nie były w złym stanie - Jerzy Sienkiewicz ps. Rudy wspomina: ,,Okazało się, że mamy kupę broni, cholera''. A tu trzeba było skapitulować, poddać się i pojechać do Rzeszy, albo na roboty, albo do obozów... Jerzy Sienkiewicz uciekł... Po prostu wsiadł na wóz jadący obok... Proste, prawda...
   Tysiące powstańców i cywili zostało rozstrzelanych przez Niemców, ale Polacy też nie pozostawali bierni. Dostali rozkaz: ,,Słuchajcie, jest rozkaz, że do niewoli bierzemy tylko Wermacht i Luftwaffe. Policjantów, partyjnych, Hitlerjugend, SA, SS - wszystko do piachu'' i AK-owcy skrzętnie ten rozkaz wypełniali. Kiedy 3 października (już po zawieszeniu broni, trochę przed ostateczną kapitulacją) oficer Wermachtu przyszedł po niemieckich jeńców do powstańców, otrzymał odpowiedź, iż zgodnie z rozkazem ,,poszli do piachu'' .
    Ludność cywilna - to oni najbardziej ucierpieli. Warszawiacy nie uczestniczący w powstaniu ciągle się modlili, bali,modlili, bali... itd. Zdarzały się heroiczne wypady na budowę barykad, z czasem osłabły. Najwyższym szczytem odwagi (wśród mieszkańców) były wypady ,,na piętro'' np. po mąkę. Szczególnie, że nikt nie wiedział, gdzie i kiedy spadną kolejne bomby. Wśród zwykłych ludzi można było zauważyć kilka rzeczy:
- wzrost pobożności
- wzrost liczby małżeństw (ileż to osób w tamtym czasie zawarło sakrament małżeństwa)
- zwiększyła się liczba par
- więcej dziewczyn zachodziło w ciążę
- nastolatki szybciej dojrzewały
Znane są sytuacje 13- letnich łączniczek i łączników, może przesadą jest to, że dzieci dostawały broń, bo według zasady broń (najczęściej Visa) dostawało się dopiero po przekroczeniu 17 roku życia (obaliłem legendę, przykro mi). Jak modliła się ludność w piwnicach, oto modlitwa zapamiętana przez Mirona Białoszewskiego (który sam się nią modlił będąc w piwnicy):
,,Od bomb i samolotów - wybaw nas, Panie,
  Od czołgów i goliatów - wybaw nas, Panie,
  Od pocisków i granatów - wybaw nas, Panie,
  Od miotaczy min - wybaw nas, Panie,
  Od pożarów i spalenia żywcem - wybaw nas, Panie,
  Od rozstrzelania - wybaw nas, Panie,
  Od zasypania - wybaw nas, Panie...''
W tej litanii znajdowały się rzeczy, których najbardziej obawiali się mieszkańcy Warszawy. Lud ten działał pod wpływem impulsów, jeżeli postanowił budować barykady to budował, jeżeli zamierzał się przez cały dzień modlić - modlił się, jeżeli pragnął skapitulować - kapitulował. To było i złe i dobre, bo większość z nas słyszało o ,,czołgu - pułapce'' i katastrofie jaki spowodowało wejście do niego...

   Na koniec kilka pamiętnych fraz z tego powstania:
,,Nie daj się zabić. Ostrzał'' - informacja dla cywili, powstańców i fotografów. Dziś przyprawia o uśmiech na twarzy dziwny brak profesjonalizmu i prostota przekazu.
,,Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać'' - piękne i ujmujące tłumaczenie delegata rządy na uchodźstwie na RP Jana Stanisława Jankowskiego ps. Soból, kiedy zapytano go dlaczego dopuścił do wybuchu powstania.
,,Trzeba było to wszystko przeżyć, aby zrozumieć, że Warszawa nie mogła się nie bić'' - szef wywiadu AK płk. Iranek - Osmecki tak odpowiedział na krytykę powstania i ja się z nim zgadzam. Najłatwiej jest krytykować z perspektywy czasu, ale przecież powstańcy nie mogli wiedzieć jak ono się skończy, nie mogli przewidzieć zdrady Armii Czerwonej i liczebności SS. To był zryw... wielki 50-tysięczny, narodowy, zryw, którego nic nie mogło powstrzymać...
   I to jest puenta mojego artykułu. Mam nadzieje, że w sposób jak najbardziej rzetelny przedstawiłem Państwu losy powstania (zrywu) warszawskiego. A wszyscy krytycy, którzy nie brali udziału w powstaniu apeluje do was o większy obiektywizm, spokój i jeszcze głębsze zapoznanie się z tematem... Albo parafrazując: ,,Wszyscy do piachu marsz''...











                   Film o Powstaniu - obowiązkowo obejrzeć dla uczczenia 70 rocznicy wybuchu

niedziela, 13 lipca 2014

Maksym Historia.


Oktawian August, pierwszy cesarz Rzymu, twórca wielu
ciekawych powiedzeń, którymi zaskakiwał doradców.



,,Bliżej kolano od golenia''

 
     W poprzednią niedzielę nie ukazał się mój felieton ,,Maksym Historia'', ponieważ byłem na wakacjach. Wszystkich zawiedzionych z całego serca przepraszam. Szczerze wątpię (dlatego istnieje jak pisał św. Augustyn) w to, aby którykolwiek z Państwa domyślał się jakiej postaci, czego i jakiego okresu ta maksyma dotyczy. Bo co ma kolano do historii ? Ba, co to jest goleń (zapytają co niektórzy) ? Ale na to drugie pytanie sami Państwo muszą sobie odpowiedzieć, ponieważ nie jest to blog anatomiczno - fizjologiczny. Koniec moich dywagacji. Zaczynam felieton...
     Maksyma ta, a raczej powiedzonko, była stałym elementem wymowy politycznej pierwszego cesarza rzymskiego Oktawiana Augusta. Tym razem nie była ona wymyślona przez jego doradców (którzy raczej byli bez przerwy zaskakiwani przez cesarza nowymi powiedzonkami typu: ,,Postaram się skończyć na greckie kalendy''. Dopiero po kilku chwilach zastanowienia zaczynali rozumieć, że nie istnieje takie święto jak greckie kalendy...). Co ona oznaczała ? Spieszę z odpowiedzią - kolano oznaczało sprawy w Rzymie (bliższe i ważniejsze urzędującemu w nim cesarzowi) i ewentualnie w bogatych: Francji czy Egipcie, a goleń oznaczał sprawy w biedniejszych, trudniejszych i mniej ważnych dla cesarzach prowincjach (Panonia, Iliria, Kapadocja, Mauretania itp.).
     Kiedy legat Geta zdobywał Mauretanię i prosił o kolejny legion do dalszej ekspansji, cesarz bez wahania zamiast mu go dać, zabrał mu jeden. Kiedy Geta zapytał: ,,Dlaczego, Auguście ?''. Cesarz odpowiedział: ,,Bliżej kolano od golenia''. Oktawian wolał ten legion osadzić w Akwitanii, aby pilnował bezpieczeństwa w ,,raju pieniężnym'' dla Rzymian. I tak Geta nie mógł podbić całej Afryki Zachodniej, ponieważ cesarza bardziej interesował pewny zysk z zachodniej Francji niż nie pewny Czarny Ląd.
     Wytłumaczyłem o co oznacza ta maksyma, podałem przykład z Gravesa i Swetoniusza mógłbym kończyć, ale w tym akapicie postaram się jeszcze podać przykłady późniejszych polityków i władców, którzy lubowali się w tej maksymie. Karol V nie chciał przyjąć tytułu Cesarza Nowego Świata wzbraniając się tym, iż ,,istotniejsze są dla mnie sprawy Starej Matki Europy'' - jednym słowem ,,Bliżej kolano (Europa) od golenia (Ameryka Południowa, Meksyk). Brytyjczycy również mało przejmowali się sytuacjami w koloniach do póki nie dochodziło w nich do powstań. Żeby na koniec nie okazało się, że My (Polacy) jesteśmy ,,święci'' przypomnę, że króla Władysława IV Wazy (1632 - 1648) tak bardzo ,,nie interesowały'' sprawy Kozaków i Ukrainy, że rozpętało się tam powstanie (w którym Polacy czterokrotnie ponieśli sromotną klęskę - Piławce, Korsuń, Żółte Wody, Batoh). Tak samo myślał nasz król Ludwik Węgierski (1370 - 1382), który w Polsce pozostawił po sobie tylko: przywilej koszycki (pierwszy przywilej dla szlachty) i św. królową Jadwigę, mimo że rządził lat dwanaście, w tym w Polsce spędził może miesiąc. Dla niego ważniejsze były sprawy Węgier (kolano) - gdzie się urodził, rządził i otrzymał przydomek Wielki...
    Przykłady się mnożą i mnożą. Jest ich bez liku. Oktawian August nazwał błyskotliwie swoją politykę wewnętrzną i konsekwentnie ją realizował. Jemu to wyszło na plus, ale późniejszym władcom już raczej nie. Ostatnio dzięki aferze podsłuchowej (spokojnie blog jest apolityczny, ale historia zawsze łączy się z polityką, więc muszą Państwo wybaczyć) dowiedzieliśmy się (a raczej upewniliśmy się czy mieliśmy rację) jaki stosunek,mają nasi politycy, do Polski wschodniej. Lepiej nie cytować ministra skarbu... To Polska wschodnia jest w naszym państwie goleniem, a Polska zachodnia kolanem... Niestety. Koniec historii współczesnej. Czy ktoś nadal nie wie, gdzie jest goleń... ?...                                                              

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Czy Napoleon kochał Polaków ?

Napoleon, spróbujcie państwo ocenić po jego
oczach czy mógł on kochać nie tylko kobiety,
ale też narody ?
Ciężko czasami historykom nadążyć za tokiem myślenia Napoleona Bonaparte - człowieka niebagatelnego,wspaniałego dowódcy, odważnego samozwańcy (sposób koronacji) i w końcu człowieka, który figuruje tylko w naszym hymnie. To my śpiewamy ,,Dał nam przykład Bonaparte/ Jak zwyciężać mamy.''. My kochamy i nienawidzimy Bonapartego. Dlaczego? Otóż dlatego, że nie wiadomo jaki był jego stosunek do Polski i Polaków. Wiadomo tyle, że Polacy ślepo w niego wierzyli i wspierali go od początku do samego końca. Co do miłości Napoleona do naszego narodu pewne jest jedno - kochał piękną Marię Walewską i od 1805 roku utrzymywał ją przy sobie jako kochankę i metresę domu. Podobno to tylko dzięki niej Napoleon interesował się Polską, kiedy przy każdym stosunku łóżkowym z nim Maria mówiła ,,A Polska, sir''. Ale to pewnie tylko plotka lub żartobliwe opowiadanie zawiedzionych. Faktem jest to, że Polacy walczyli u boku znamienitego cesarz od samego początku. Od pierwszych kampanii do pokoju w Tylży z powodów niepodległościowych. Jakże środowisko polskie uradowało się, gdy cesarz proklamował Księstwo Warszawskie. Lecz po pewnym czasie historycy zaczęli zadawać pytania: Dlaczego księciem nie został Polak ? Dlaczego tylko księstwo, a nie królestwo ? itp. itp. Otóż ja odpowiadam. Cesarz nie mógł zdobyć się na aż takie postulaty podczas pokoju w Tylży, ponieważ: po pierwsze - wróg nie był pokonany, po drugie - armia cesarska mocno wykrwawiła się pod Iławą, Frydlandem i Jeną, a po trzecie: cesarz wiedział, że jeżeli na tronie polskim obsadzi jednego z swoich marszałków lub generałów, to on opuści armię i zajmie się zarządzaniem kraju (kandydatami byli ważni dla Napoleona: Davout i Poniatowski). Oczywiście nie da się zaprzeczyć, że Napoleon stworzył małe państewko, w niczym nie przypominające dawnego Królestwa Polskiego i narażone na agresję ze strony takich mocarstw jak: Cesarstwo Rosyjskie, Królestwo Pruskie czy Cesarstwo Austriackie. Sam Bonaparte tłumacząc (jeżeli największy cesarz na świecie mógł się wówczas komukolwiek tłumaczyć) się przed Poniatowskim z postanowień pokoju w Tylży powiedział: ,,Grałem w dwadzieścia jeden, wygrałem dwadzieścia''. A car Rosji Aleksander I skwitował: ,,Napoleon dostał tylko żałosne Księstwo Warszawskie''. Wydawało się tylko, że żałosne, bo po bitwie pod Raszynem i wygranej wojnie z Cesarstwem Habsburgów rozrosło się do dość dużych rozmiarów. Ale to inna sprawa. Potem nastąpiła bitwa pod Somosierrą (1808) i krwawe wykorzystanie szwoleżerów polskich w zdobyciu wąskiego wąwozu, obsadzonego armatami i skrytymi Hiszpanami. Mimo tego iż zadanie wydawało się  niewykonalne, pod przywództwem Kozietulskiego zdobyli pozycje hiszpańskie i dokonali niemożliwego (chodź przy wielkich stratach). Nie wiemy co Napoleon myślał mówiąc ,,Zostawcie to Polakom'', czy chciał wydać ich na zagładę, czy też zupełnie odwrotnie, tak ich cenił iż był pewien, że przełamią (jako jedyni) opór Hiszpanów. Kto wie... Dalej nastąpiła kampania rosyjska, zwana również II wojną polską. W tej kampanii brało udział ponad 72 tys. Polaków, większości w V Korpusie Wielkiej Armii Poniatowskiego. Na początku Bonaparte rzekł: ,,Polacy maszerują źle, i tracą zbyt wiele ludzi'', lecz potem i tak na nich rachował. To Dąbrowskiemu powierzył ochronę mostu w Borysowie, a Poniatowskiego stawiał wszędzie gdzie było niebezpiecznie i inny dowódcy zawodzili. I tu możemy postawić sobie pytanie, czy Napoleon nas kochał, zcy tylko szanował naszą wierność i waleczność. Poważał wielce naszych dowódców, ale wystawiał ich w najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych sytuacjach. Kto wie... W bitwie nad Berezyną znowu to Polacy mieli wielką rolę, tu przytoczę Marcina Smarzewskiego, oficera 8 pułku piechoty Księstwa Warszawskieigo: ,,Sumiennie przyznać sobie mogą Polacy, że i utrzymaniem stanowiska nad Berezyną przez Dąbrowskiego, i natchnieniem przez księcia Radziwiłła w wyborze punktu do przeprawy, i walecznym trzymaniem się piechoty polskiej w bitwie 28-o za Berezyną uratowali Napoleona i resztki armii francuskiej.'' Smarzewski nie mylił się - Polacy pełnili ważną rolę w odwrocie wojsk napoleońskich z Rosji. W następnej wojnie, kiedy wojska niemieckie, walczące w ramię w ramię z cesarzem, zdradziły armia polska przy nim pozostała. Napoleon nawet powiedział: ,,Polacy są dwa razy wierniejsi od Francuzów'' . Nie wiem czy wtedy Bonaparte dostrzegł jak wierni są mu Polacy i zaczął ich lubić i oszczędzać, czy to po prostu z czystej, pragmatycznej kalkulacji - żołnierzy księstwa jest dużo, więc zachowajmy ich na potem. Wtedy nadeszła bitwa pod Lipskiem (1813), więc pamiętna nominacja ks.Józefa Poniatowskiego na marszałka Francji, a trzeba pamiętać że nigdy wcześniej żaden obcokrajowiec takowym nie został. Ale bratanek ostatniego króla Polski, niedługo na cieszył się się honorami (raptem kilka godzin). Zginął w tej bitwie - do końca osłaniając odwrót cesarza został zastrzelony w rzece Elstera. Kiedy Napoleon o tym się dowiedział miał wykrzyknąć: ,,Ach, Poniatowski. To jego miałem uczynić królem Polski'' . Czyli jednak Bonaparte chciał utworzyć Królestwo Polskie, ale już nie zdążył. Po przekroczeniu Renu, już 1814 roku, na ręce cesarza książę Antoni Sułkowski (zastępca Poniatowskiego) złożył wypowiedzenie dla całej armii Księstwa Warszawskiego. Napoleon z żalem, ale się zgodził, przy okazji nadając wszystkim ordery Legii Honorowej czy Zasługi. Tylko nieliczni przy nim zostali: szwoleżerowie gwardii Jerzmanowskiego i adiutanci. Polacy zostali przy nim do zdobycia Paryża. Kiedy Napoleon został zesłany na Elbę, a jego byli marszałkowie już oddawali hołd Ludwikowi XVIII, tylko szwoleżerowie gwardii pod komendą pułkownika Jerzmanowskiego na tą wyspę z nim pojechali. Cóż za symbolizm - wierni do końca przy swoim panie. Potem jeszcze uczestniczyli w bitwie pod Waterloo, ale na wyspę św. Heleny z Napoleonem nie popłynęli... Dzięki tej ślepej wierności, odwadze i poświęceniu Rosjanie potraktowali nas z honorem i utworzyli państwo autonomiczne (takie, a nie inne, ale zawsze coś). Resumując, Napoleon miał do nas stosunek ambiwalentny lub po prostu tajemniczy. Poświęcił na śmierć ogromną ilość naszych żołnierzy, a zarazem pomagał nam utworzyć własne państwo. Jedni uważają, że cenił nas ponad Francuzów, a drudzy że wykorzystywał nas dla własnych celów. Po lekturze pamiętników jednego z adiutantów Napoleona (Józefa Ignacego Grabowskiego) wiem, że byli żołnierze napoleońscy nawet po kilkudziesięciu latach, uważali że Bonaparte chciał dobrze dla  Polski. A państwo jak uważacie, hem (ulubione zakończenie zdania Napoleona, podobno mówił je po prawie każdym pytaniu) ? Bo ja uważam, że Napoleon chciał utworzyć Królestwo Polskie, ale na francuskiej konstytucji, z polskim królem i dwoma trzecimi armii polskiej, ale kontrolowanymi przez francuskich urzędników. Zawsze autonomia, hem ? I zawsze pozostaje to fundamentalne: ,,Kochał, czy nie kochał? Oto jest pytanie.''






                                                               

                                                       
Czy Napoleon cenił to ,,żałosne'' księstewko ?
                                                                   
 







                                                                   

niedziela, 29 czerwca 2014

Maksym Historia.

Hitler podczas przemówienia w Reichstagu




Gestykulacja, kreatywność i propaganda - Goebbels



  ,,Wyważ drzwi, a cały spróchniały budynek runie'' 



Maksym Historia będzie to mój cotygodniowy felieton dotyczący maksym przyświecających wielkim politykom, wodzom, dyktatorom czy rewolucjonistom. Na dobry początek wziąłem sobie maksymę (czy też zawołanie) Hitlera ,,Wyważ drzwi, a cały spróchniały budynek runie''.
     Nie wątpię, że maksymę tą nie wymyślił sam Hitler, a raczej Goebbels. Miała ona dotyczyć ataku na Związek Radziecki, a po raz pierwszy została wykrzyczana (dosłownie wykrzyczana) przez Führera w Reichstagu. Pewnie ktoś (kto czyta mój felieton) zastanawia się co jest tymi drzwiami... Spieszę z odpowiedzią - Ukraina. Hitler i jego stratedzy (von Paulus) myśleli, że jeżeli przełamią pozycje rosyjskie na Ukrainie to już nie będą mieli problemu z zwyciężeniem Stalina. Brzmi to znajomo, prawda? Tak samo myślał Napoleon szykując manewr, mający zniszczyć całą armię rosyjską pod Smoleńskiem. Ale Napoleon przegrał, a Hitler wygrał - wyważył drzwi. Ale budynek nie runął, co najwyżej zadrżał. Nie poszło tak jak Hitler przewidywał. Długie walki o Stalingrad i Leningrad, spóźniona ofensywa na Moskwę i mróź - to budynek zaczął się walić, ale na natarczywego najeźdźce, a nie na gospodarza. Dowódcy wojsk agresora zaczęli próbować wycofać się jeszcze z honorem, ale ,,prześwięty''  Führer zabronił. Decydująca deska zapadła się pod Niemcami, kiedy von Paulus zdecydował się na współpracę z Sowietami, von Bock został zdymisjonowany,a reszta generałów i feldmarszałków zajęła się innymi frontami. Hitler wysłał jeszcze specjalistów od ,,naprawy domu'' - von Kluge i von Mansteina, lecz oni jeszcze bardziej pogorszyli sytuację burząc całą podłogę (przegrywając pod Kurskiem).
   Fenomenalna propaganda, lecz słabe wykonanie. Maksyma mogła się wypełnić, ale nie w przypadku Rosji. Rozległej i majestatycznej. To nie Polska, której zniszczenie całej floty powietrznej na tyle podcięło (idealnie pasuje, prawda) skrzydła, iż nie mogliśmy nawet stawić większego oporu (poza Bzurą). Göring i jego Luftwaffe zniszczyło 2/3 floty powietrznej, a mimo wszystko wojna trwała trzy lata (a nie jak w przypadku polskim - miesiąc).
   Cóż, trochę ponarzekałem na Polskę (stały motyw większości felietonów), więc mogę z czystym sumieniem kończyć. Na sam koniec podam przykład jak dobra była propaganda Hitlera - kiedy pierwszy raz czytałem o II wojnie światowej, i nie widziałem jak potoczy się los kampanii rosyjskiej, w książce padła właśnie ta maksyma i szczerze (nie oszukuję państwa) uwierzyłem w to że Hitler ma plan i wygra.. Więc proszę się nie dziwić ówczesnym mu politykom i żołnierzom, że ślepo w niego uwierzyli...